Czas ucieka..
Wiosna zagościła już na dobre w przyrodzie. Trwa szczyt sezonu lęgowego wielu gatunków a tymczasem powoli i nieubłagalnie zbliża się termin rozpoczęcia kolejnego sezonu naszych bagiennych zmagań :)
Ten rok będzie jednak wyjątkowy, gdyż z przyczyn od nas niezależnych jesteśmy zmuszeni zmienić lokalizację punktu obrączkarskiego. Właściwie wracamy na "stare śmieci", do miejscowośći Krzewent na północnym krańcu jeziora, gdzie obozowaliśmy jeszcze w 2012 roku. Wybrana na lokalizację obozowiska działka wydaje się korzystnym miejscem z uwagi na łatwy i przystępny dojazd. Ponadto umiejscowienie naszego punktu na terenie Gostynoińsko-Włoclawskiego Parku Krajobrazowego ułatwia logistykę przy załatwianiu wszelkich formalności. Miejsce jest także osłonięte częściowo od wiatru i nieco zacienione, co już stanowi pewien komfort w zetknięciu z lokalnymi warunkami atmosferyczymi.
Czeka nas zatem zmiana miejsca, co wiązać się będzie zapewne z nieco odmiennym składem gatunkowym chwytanych ptaków lub/i ich liczebnością. O tym ostatnim przekonamy się wkrótce, natomiast chcąc ocenić warunki terenowe, panujące na przyszłym miejscu obozowym, skromna, ale silna ekipa bagiennych wyjadaczy postanowiła dokonać małego zwiadu terenowego :) Wybraliśmy się w kilka osób na Bagno, aby dokladnie rozplanować lokalizację obozowiska, jak również określić miejsca, gdzie mogłyby stać sieci.
To, co zastaliśmy nad ranem, przerosło nasze najśmielsze oczekiwania. Woda, woda, wszędzie woda.. Cała misa jeziorna jest zalana a woda obecnie sięga do starej wieży i drogi, bedącej granicą między rezerwatem a prywatnymi terenami rolniczymi. Aby dojść do miejsca, gdzie stał obóz przed kilkoma laty, konieczne są wodery czy nawet butospodnie(!).
Również cała droga do obozu i samo miejsce, gdzie stały namioty znajduje sięobecnie pod wodą. Nie widać, gdzie się kończy a gdzie zaczyna zbiornik pieszczotliwie zwany "motylicą", przy którym toczyło się zycie obozowe "od kuchni". Jedynym suchym miejscem, jakie pozostało to niecałe 20 metrów kwadratowych piaszczytej górki, gdzie kiedyś znajdowało się ognisko.
Stojąc na ogniskowej górceChcąc sprawdzić i przyszykować potencjalne miejsce na sieci trzcinowe trzeba było założyć butospodnie. Mimo tego wody jest tyle, że do starego, dalszego płotu sieciowego nie dało rady dojść.
Rakukańska austostrada :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz